Przy dobrej organizacji czasu, wspomnienia odpuszczają. Spędziłam przecudny dzień w tej mało znanej części mojej kochanej Warszawy. Dziś dokonałam też wielkiego odkrycia - mamy nową, dobrze zapowiadającą się gwiazdę. Nazywa się Jessie Warre, jest śliczna, ma piękny głos i wypracowała własny styl, jeśli chodzi o jej muzykę. Inspiruje się Princem (!), Grace Jones (!!), Chaka Khan, Annie Lennox czy Whitney Houston. Porównują ją z Sade. Mówi, że wychowała się na takiej muzyce, uwielbia tych artystów i chce być gwiazdą pop na ich miarę. W radiu usłyszałam Wildest Moments i ... zakochałam się. Natychmiast!
Potem mama uświadomiła mi, że znam jeszcze 110% i pokazała Running.
Czyż ona nie jest cudowna? Od razu z mamą zaklepałyśmy sobie miejsca na jej listopadowy koncert i czekamy zniecierpliwione na płytę, która ukaże się już 20 sierpnia :)
A wg mnie Jessie ma dużą szansę stać się mega gwiazdą na skalę Janelle Monae, Lykke Li, Selah Sue, Dillon, Emeli Sande czy Lany Del Rey + po przesłuchaniu płyty na pewno będzie jakiś duży post poświęcony tylko Jessie i jej twórczości.
Betty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz