czwartek, 16 sierpnia 2012

Summertime Sadness


Nigdy wcześniej nie myślałam, że doświadczę tego stanu. Zacznijmy od tego, że nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że taki stan może istnieć. Nie wiem czy to przez brak słońca, czy może przez to, że gdy wszyscy moi towarzysze wyjechali, zostałam praktycznie sama w mojej podwarszawskiej oazie spokoju. Niestety osamotniona ja jestem bardzo podatna na ataki wspomnień i innych wybryków podświadomości. Denerwuje mnie i drażni motyw przemijania w życiu. I może dlatego tak boli. Nie nie, nikt mi nie umarł. Ale w ciągu tego roku (i lat) tak strasznie dużo się zmieniło... I będąc z powrotem w tych samych miejscach wszystko powraca, jak to było dobrze kiedyś. Może jestem za bardzo sentymentalna, a może po prostu sobie z tym nie radzę. Tęsknie za tym co było. Nie powinnam powracać i patrzeć za siebie, bo to wbrew mojemu podejściu, ale nie mogę. I ta bezradność mnie dobija.
A dziś wracając do Warszawy pierwszy raz usłyszałam tą piosenkę Lany. Trochę się spóźniłam. Ale co tam. I jak na złość jeszcze puszczają mi w radiu klasyki mojego życia, nie kopcie leżącego!




Pochwalę się jeszcze, że możecie mnie już szukać na Instagramie: itsonlytherhythm. I zapowiadam sumiennie wreszcie zająć się blogiem (który to już raz?).
Betty 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz