sobota, 6 lipca 2013

Co dalej?

Dzień po "resecie" los zaczął mnie od razu sprawdzać. Zrzucił na mnie dość ciężką rzecz, sprawę, decyzję, chyba najcięższą ever. Mimo moich starań to coś zbiera codziennie żniwo w postaci gęstych łez. Nie wiem co robić i jestem totalnie zagubiona w czasie i przestrzeni. Czy znów czeka mnie summertime sadness? Przechodzę baardzo dziwne stany, zastanawiałam sie nawet nad ochotniczym zgłoszeniem do Instytutu Psychiatrii i Neurologii. Śmiesznie, prawda? Jedyne co w tym dobrego to stres zajadjący się moimi zbędnymi kilogramami, nie muszę więc martwić się o prezencję mojego ciała w bikini. Po tych kilku dniach stwierdziłam, że najlepszym wyjściem będzie ucieczka, więc zaszywam się w mojej podwarszawskiej oazie spokoju, który może wreszcie odzyskam.


Z takich bardziej pozytywnych spraw to udało mi się osiągnąć coś wręcz niemożliwego - wykradłam się cichaczem z domu pod pretekstem pracy i nocowania u przyjaciółki, a wylądowałam w Gdyni na Openerze. I bez przypałowo udało mi się wrócić. Super, co? Jestem z siebie dumna. To mój drugi festiwal, ale odczucia i ekscytacja te same. Tym razem pojechałam z towarzystwem, ale jakże wspaniałym, kochanym i pełnym wsparcia w tych najbardziej stresujących chwilach. Zaliczyłam też plażę! Teraz pozostały mi cudowne wspomnienia♥





Jest jednak coś co mnie trzyma przy tym wszystkim - nadzieja i wiara w człowieka. I tego nikt mi nie odbierze.
Jutro nowy dzień, a mianowicie moje imieniny. Ciekawe co przyniesie.
Betty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz