środa, 13 listopada 2013

Fuck My Polish Life


Jakoże wszyscy komentują poniedziałkowe wydarzenia, zrobię to i ja.
Tyle, że zamiast się opowiadać po jakiejkolwiek stronie i dyskutować postanowiłam zwrócić uwagę na dwie rzeczy.

1) Tęcza.
Jej znaczenie urosło w tym momencie do rangi symbolu.
Jej barwy kojarzą się z homoseksualizmem to fakt. Niestety zrodziło się jakieś błędne przekonanie, że została postawiona "przez pedałów, dla pedałów".
Nie.
Jak wielokrotnie podkreślała artystka:  "Tęcza" nigdy nie miała być zaangażowana społecznie czy politycznie. Autorka zakładała całkowite odcięcie od jakichkolwiek narzuconych znaczeń. Instalacja ma po prostu nieść pozytywne skojarzenia.
polecam zajrzeć na oficjalną stronę instalacji: http://puszka.waw.pl/tecza-projekt-pl-2787.html
Jakie jest moje stanowisko?
Uwielbiam kolory i tęcze jako zjawisko. Jestem tolerancyjna, zarówno dla odmiennych orientacji, jak i dla artystycznych obiektów stawianych dla miasta i jej obywateli, aby - po prostu - było nam wszystkim przyjemniej. Akurat ten projekt to jeden z moich ulubionych i bardzo go popieram, jednak muszę się zgodzić, że wywołuje spore kontrowersje - kolorystyka już wyżej wspomniana i sama nazwa placu. W mentalności (niestety) większości Polaków to zestawienie nie jest odpowiednie. Obiekt niszczono i podpalono wiele razy. Na każde odrestaurowanie idzie duża kasa. Ktoś powinien zastanowić się nad racjonalnym rozwiązaniem, które pogodziło by fanów i antyfanów kolorowego łuku. Zmiana miejsca? Może. Ja tego jednak nie popieram. Lecz odnowienie tęczy z materiałów niepalnych i wytrzymałych brzmi logicznie. W artykule (link powyżej) możemy znaleźć wzmiankę o projekcie duetu innych artystów, którzy chcieli postawić tęczę już w 2009 roku, tyle że.. neonową. Być może to jest rozwiązanie?

2) Postanowiłam podjąć się analizy osób, które dopuściły się wandalizmu na poniedziałkowym marszu. Tak, coś mnie rąbnęło i to zdrowo, ale przyznacie, że lepsze to niż bezmyślne osądzanie i wyzywanie od półgłówków (chociaż to zachowanie aż się prosi o to).
Zrobię to szybko, bo muszę iść spać.
Jak to wygląda z mojej perspektywy?
Nie radzimy sobię z takim typem imprez. Nie jesteśmy w stanie udźwignąć ciężaru odpowiedzialności i konsekwencji. Większość mieszkańców nie jest również gotowych mentalnie. Są osoby, które chcą rzeczywiście świętować i oddać cześć poległym, są dumnymi patriotami etc. Niestety druga grupa trochę myli pojęcia. Oni wciąż "walczą". Ale z czym? I o co? Zostawmy. Dostrzegam pewne niezdrowe podniecenie w tym wszystkim i swojego rodzaju uciechę. Bo oni się w ten sposób spełniają. Uważają, że czynią dobrze i mądrze. Umawiają się o wiele wcześniej, gdzie i co.
Jak temu zaradzić? Odpowiednia edukacja od najmłodszych lat?
Każdy rodzi się w innym środowisku, ale niestety, nic, powtarzam NIC, nie usprawiedliwia wandalizmu, przemocy, palenia, tłuczenia, niszczenia mienia publicznego i przede wszystkim narażania innych na straty moralne i zdrowotne!
*Policja prowokuje.- bardzo możliwe
*Policja atakuje bezbronnych ludzi. - nie dziwię się skoro wchodzą w środek akcji i ją zakłócają lub są podstawionymi osobami przez nakręcone stacje telewizyjne dla większego skandalu.
*Ochrona "marszowców" raz pilnuje, raz nie - zgadza się. wystarczy spojrzeć jak przepuszczają bande zakapturzonych, którzy chwilę potem demolują squoty.

Święto Niepodległości, to święto radosne. Przynajmniej takie powinno być, co u nas niestety nie działa. Czy u nas w ogóle działa radosne świętowanie? Nie przypominam. Także kiedy na ulicach powinno być, wesoło, kolorowo (zły dobór słów again? ups..) i powinna panować ogólna radość z wolności kraju, u nas bandy zamaskowane grupy zalewają miasto jak fala, która niszczy wszystko co napotka na swojej drodzę.
Jestem za zakazaniem jakichkolwiek marszów i demnostracji, dopóki nie zaczniemy się zachowywać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz