wtorek, 19 listopada 2013

Weekend na Kasprowym

Odnoszę wrażenie, że blog zamienia się w swego rodzaju pamiętnik, co niezbyt mi się podoba i może męczyć, więc obiecuję poprawę. Chciałam publikować regularnie, ale w sobotę słabo się czułam psychicznie i już wypadłam z obiegu na weekend! 
Dziś mini relacja z ostatniego weekendu - długiego.
Nie, w Zakopanem nie byłam, ale do czwartku plan był taki, że w piątek wsiadamy do pociągu i ruszamy.
Plan uległ zmianie, a ja spedziłam fantastycznie (i bardzo intensywnie) te wolne dni.

PIĄTEK
Po szkole szybkie przegrupowanie w domu, pizza ze znajomymi, spontaniczna akcja urodzinowa dla jednej z naszych dziewczyn i kino (Wyścig). Strasznie lubię tą naszą tradycję organizowania sobie nawzajem urodzin - niespodzianek. Uśmiechy, zaskoczenie na twarzy, radość, kartki na pamiątkę... Żałuję, że dopiero w liceum spotkałam tak pozytywnych i pełnych otuchy ludzi. A może to kwestia wieku?

SOBOTA
Wstajemy z mamą w miarę wcześnie (jak na sobotę) i pędzimy na Saską Kępę - na ulicy Walecznych znajduje się przepiękny sklepik z urozymi drobiazgami. "Z potrzeby piękna..." zaczynało jako blog. 
"Piękne rzeczy, obok których nie sposób przejść i się nie zatrzymać. Piękna fotografia, piękne wnętrza, piękne kolory i meble. Piękne sklepy i ogrody. Piękne aranżacje mieszkań i piękne pomysły na nie. Ogromna ilość stylu skandynawskiego, design współczesny ale i retro. Ludzie z pięknymi pomysłami na życie i ich piękne domy. Z potrzeby piękna powstał piękny blog."
Ja wzbogaciłam się o 2 przepiękne gałki do szuflad w szafce nocnej, ale najbardziej zachwycałam się kalendarzem adwentowym z pralinkami.


W drodzę na kawę zahaczamy jeszczę do sklepu All about shoes, który wystawia się na każdym warszawskim sale'u. Potem już delektujemy się przysmakami w jedynym "oddziale" Lukullusa (na Francuskiej) gdzie można zasiąść i wypić kawę czy herbatę. Lukullus to moja ulubiona cukiernia, moja słabość polega na tym, że nie potrafię przejść obok ich stoiska i się nie zatrzymac, gdziekolwiek jestem... Nie da się ukryć, że są najlepsi!


Po południu wybieram się na shopping do Placu Unii i tam zjadam wspaniały obiad. Pragnę zarekomendować włoską restaurację Piazza. Wspaniałe pizze, cienkie, delikatne ciasto, świeże dodatki prosto z Włoch, super przystawki, darmowe sosy i najlepszy na świecie krem dyniowo - imbirowy! Z pełnymy brzuchami jedziemy do domu na kolejne przegrupowanie, a wieczorek wybieramy się do kina Iluzjon na film Kokoko - w ramach Sputnika - o którym napiszę jeszczę w oddzielnym poście dotyczącym festiwalu. 

NIEDZIELA
To był całkiem przyjemny dzień jak na niedzielę. Punktem głównym było odkrycie knajpy z kaukaską kuchią Mimino (świeżo co otworzone bistro) oraz kolejny film ze Sputnika - Salem, Nowy Jork. Zwieńczeniem wieczoru był znów (a niech to) Lukullus i spontaniczna noc (z gadaniem do rana!) u najukochańszej przyjaciółki. To niewiarygodne, że po roku tak intensywnej znajomości, wciąż nie potrafimy się nagadać, a czas leci w ztrważającym tempie.

PONIEDZIAŁEK
Już skomentowałam.


na koniec piosenka, która prześladowała mnie cały tamten tydzień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz