środa, 30 listopada 2011

Koncert Lenny'ego Kravitza


Choć dobiega już pięćdziesiątki (sama nie mogę nadal w to uwierzyć!) Lenny Kravitz jest seksowny jak diabli, a jego sceniczna prezencja wywołuje ciarki na plecach. Jego głos może osiągać rockowe rejestry, jak we "Fly Away", albo pieścić ucho, jak w "I Belong To You". Jakie wcielenie przyjął na koncercie w Warszawie? (o Lennym już pisałyśmy tu)
W środę, 9 listopada odbył się jego koncert, na który miałam iść na pewno, ale jednak nie poszłam. Wraz z wspomnianą już Adą, stwierdziłyśmy, że bardzo lubimy i szanujemy Lenny'ego, ale nie na tyle żeby za 154 zł ściskać się w ogromnym tłumie tracąc bardzo cenny czas, tym bardziej że miałyśmy mnóstwo pracy przy projekcie szkolnym. Jednak nasz znajomy, Barnaba, był i zgodził się napisać dla mnie krótki komentarz na bloga, przy czym podkreślał, że mamy czego żałować.
"Koncert Lenny’ego pokazał, że stereotyp mówiący, iż wielkie gwiazdy traktują Polskę jako kraj trzeciego świata jest bzdurą. Dawno żaden zagraniczny artysta tego formatu nie potraktował zwykłego, jednego z wielu promujących nową płytę koncertów tak poważnie. Lenny śpiewał i tańczył przez ponad 2 godz. Zagrał wszystkie swoje największe hity (It Ain't Over 'Til It's Over, Always On The Run), a singiel promujący najnowszy album wcale od nich nie odstaje. Ponadto sam sprawiał wrażenie zadowolonego z publiczności. Ostatni kawałek śpiewał chodząc po płycie i przybijając piątki fanom. Cóż… Po takim przeżyciu, najlepszą formą podziękowania wydaje się zakup „Black And White America""
Oglądając filmiki z koncertu na YouTube, chciałoby się powiedzieć "nic dodać, nic ująć"...






Ja już bardzo żałuję :(
Betty ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz