czwartek, 15 września 2011

o Amy Winehouse

23 lipca, 20:51, sms od mamy:
"Amy W nie żyje"
"Coo?"
"ZNALEZIONA MARTWA AT HOME"
"o fuck"
"RIP"



Ten post jest spóźniony. Bo o Amy miałam napisać już dawno, to jedna z moich ulubionych artystek, po prostu wpisałam ją jako kolejną pozycje w liście "Co na bloga". Myślałam, że mam jeszcze czas, że kiedyś napiszę, zdążę. Ale, jak mawia Wireman, bohater jednej z ulubionych moich książek, "człowiek oszukuje siebie tak często, że gdyby mu za to płacili, mógłby się spokojnie utrzymać".

Moja "przygoda" z Amy rozpoczęła się w 2008 roku na początku wiosny. Byłam wtedy w piątej klasie podstawówki i dosyć często słyszałam Rehab czy You know that I'm no good w Radiu PiN. Bardzo podobała mi się ta muzyka, mojej mamie też, więc kupiła płytę 'Back to Black' (która była wyśpiewanymi emocjami po rozstaniu z mężem Blakem, który wpędził ją w narkotyki, 2006) "na spółkę", po czym płyta stała się moja. Słuchałam jej na okrągło i zainteresowałam się Amy. Dowiedziałam się o płycie Frank, choć jakoś nie miałam ochoty jej kupować. Potem moja faza osłabła, o Amy ucichło, nie wydała nic nowego.

Z czasem jednak gazety i portale plotkarskie dostarczały nam świeżutkich informacji kogo ostatnio Amy pobiła, gdzie ją znaleziona pijaną, że odwołała kolejny koncert, że jest na odwyku (kolejny raz), dodając porcję zdjęć, w których Amy wygląda obleśnie. Jeszcze w lutym (pamiętacie?) nagrała piosenkę do projektu Quincy'ego Jones. W czerwcu na koncercie w Belgradzie (do którego w ogóle nie powinno dojść), Amy była kompletnie pijana, nie pamiętała tekstów swoich piosenek, zaczepiała swój chórek. Chciała zejść ze sceny ale nie pozwolili jej na to ochroniarze. Po tej sytuacji odwołano wszystkie jej koncerty do końca 2011 (w tym występ na bydgoskim ArtPop Festiwalu, na którym zastąpiła ją Grace Jones). Aż w końcu w lipcu doszło do tego tragicznego zdarzenia. Kto był za to odpowiedzialny? Bo na pewno nie Amy. Jak twierdzi moja mama, winni byli za to ludzie, którzy na niej zarabiali. Ekipa 'skacząca' w okół Amy, menadżerowie, agenci, chociażby styliści i ochroniarze. Wszyscy wiedzieli, że Amy ma problem i z alkoholem i z narkotykami. Chciała z tego wyjść, chciała z tym skończyć, potrzebowała tylko pomocy. Niestety nikogo to nie obchodziło, nawet najbliższej rodziny (ojciec Amy bardzo chętnie dzielił się z mediami świeżymi newsami o poczynaniach swojej córki, a nawet komentował wygląd jej piersi po operacji, inkasując za to sporą sumkę).  To bardzo przykre i podłe. Zgadam się z opinią mojej mamy tym bardziej, że bardzo wielu z nas też jest winnych, choćby tym, że klikał 'Lubię to' pod jakimś linkiem ośmieszającym Amy, publikując jej skandaliczne zachowania. czy szyderczo komentując. Jej zachowanie też łatwo wyjaśnić, fotoreporterzy i paparazzi nie odstępowali jej na krok, byli wszędzie, nawet w krzakach pod jej domem. Nie dziwie się jej że często ich atakowała sama bym nie wytrzymała, i tak kolejna sensacja nakręcała drugą.
Zmarła w wieku 27 lat, dołączając do Jima Morrisona, Jimiego Hendrixa, Kurta Cobaina czy Janis Joplin i innych gwiazd kończących swój żywot w Klubie 27.














Jakoś nie wydaje mi się, że miała zaburzenia osobowości. Zmarła wielka artystka, o wybitnym głosie, drugiej takiej już nie będzie. To ona otworzyła drzwi do kariery takim artystkom jak Adele, Duffy czy Paloma Faith, to ona powołała do życia modę na retro pop, to dzięki niej brzmienia z wpływami z lat 50-60 wróciły na salony. I taką ją zapamiętajmy, jako wrażliwą dziewczynę z Camden w Londynie o nieprzeciętnym głosie i stylu. Zapomnijmy o jej porażkach, wpadkach, skandali w alkoholowym amoku, bo nie były one bezpośrednio z jej winy.

Rest in Peace

Betty


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz