piątek, 30 września 2011

Jesienne Nowości 3 - Red Hot Chili Peppers

Po trzecie - Red Hot Chili Peppers i "I'm With You"

Red Hotów chyba nie muszę nikomu przedstawiać i chociaż płyta wyszła pod koniec sierpnia, ja cały wrzesień zachwycam się singlem promującym najnowszy album zespołu.
RHCP lubię, moja mama ich uwielbiała, miałam z nimi sporą styczność gdy byłam młodsza (nieśmiertelne Californication było obecne na każdej dyskotece do tańczenia "wolnego"), ale ogólnie są mi obojętni, jestem do nich neutralnie nastawiona. Jak gdzieś lecą to posłucham, ale sama z siebie raczej nie włącze, a tym bardziej nie ściągnę czy kupię. Co cenię u nich najbardziej? Że grają funk rock. A funk to jeden z moich ulubionych stylów muzycznych, muzyka życia.
Jeśli ktoś szuka opinii i recenzji tej płyty, to niech poszuka sobie u wujka Googla. Płyty nie mam i raczej mieć nie będę, bo jak wyżej wspomniałam, wielką fanką nie jestem. Ale wstawiam fragment artykułu, który wydał mi się ciekawy.


" [...] Red Pop Chili Peppers?
Muzyka złośliwości się nie boi a cyferek nie potrzebuje. Bronić winna się sama, ale... pierwszą bitwę przegrywa. Pierwsze wrażenia z odsłuchu mam takie: niczym nie zakłócony spokój oczekiwania na hit.
Płyta się kręci, umykają utwory jeden, drugi, trzeci... siedzę spokojnie. Nie dostałem w ryja żadnym "Can't Stop" czy innym "Under The Bridge". Żadne "Scar Tissue" nie uniosło mnie 30 cm nad dywan. Brak Fru wcale tak nie doskwiera jak brak okrągłego, podskakującego funku i nic tak nie dziwi jak wyraźne puszczanie oczka w stronę popu kosztem parujących riffów. I tak mija mi godzina. Zaznaczam kilka tracków jako bardzo dobre. Inne jako dobre. To trochę mało jak na mój rozbudzony apetyt i atmosferę wyczekiwania. Zaczynam rozumieć, że źle się nastawiłem.
Kilkanaście godzin później...
Biorę tabletkę z muchą. Polatamy sobie jeszcze raz. Przypominam sobie to pierwsze wrażenie po zapoznaniu się z singlem "The Adventures Of Rain Dance Maggie". No tak, koledzy trochę dojrzeli. W wywiadach uprzedzali, że potrzebowali zmiany, że chcieli świeżej krwi. Że Josh Klinghoffer jest pełnoprawnym członkiem zespołu i jego zdanie jest tak samo ważne jak pozostałych. I w takim medialnym sosie podają mi swój nowy singiel. A ten jest ok. Fajnie podskakuje, jakby tak dostojniej. Kiedis śpiewa po swojemu, tak jak lubię. Gitary Josha pracują mniej "paprykowo", ale z idealnie pasującym luzem. Numer dobrze płynie. Krowi dzwonek fajnie akcentuje. Ponad cztery i pół minuty umyka za szybko. [...] "
źródło:cgm.pl
Głos wokalisty (Anthony Kiedis) wielbię ponad wszystko, a ten opis mnie rozbroił :)
"Jako frontman Red Hot Chili Peppers, najlepszego zespołu świata (przekreśliłam, bo z tym się nie zgodzę, jak większość Was chyba też), Anthony Kiedis był najbardziej nieokiełznanym szatanem rock and rolla. W wieku 11 lat stracił dziewictwo z 18-letnią dziewczyną swojego ojca, po raz pierwszy wstrzyknął sobie koks jako czternastolatek i niemal zginął roztrzaskując po pijaku samochód swojej mamy o drzewo. Miał popękaną czaszkę i oczodół, i wyglądał 'jak spaghetti w sosie pomidorowym'.
A oto singiel promujący, fenomenalny, krowi dzwonek jest (tzw. puszka, uwielbiam ten instrument gdy jest dobrze użyty w piosence - jeszcze do niego wrócimy, zobacz cowbell), genialnie wyśpiewane, tekst też dobry jest, teledysk również mi się podoba, wszystko cudnie.
A więc... 

przyznam się szczerze, że po tej piosence zmieniłam spojrzenie na nich...
a może po prostu podobają mi się nowi Red Hoci?

Betty♥



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz